Ciekawa historia: jeden astronom pobiera ze strony drugiego wyniki obserwacji (wykorzystujac Google). Przy ich pomocy znajduje nowy obiekt. I tu sie okazuje, ze autor logow rowniez ten obiekt znalazl i ma pretensje.
Nie bylo zapewne emaila z zapytaniem o mozliwosc uzycia logow. Z drugiej strony, jesli w artykule znalazlyby sie dokladne odniesienia do tego skad logi pochodza... Ja zakladam, ze jesli cos znajduje w sieci, to znalazlo sie tam zgodnie z wola tego, kto to umiescil. Widac czasem takie zalozenie jest bledne...